W piątek można było usłyszeć o tym, że w płockim Auchan ogłoszono alarm bombowy. Po pewnym czasie okazało się jednak, że alarm ten był fałszywy. To oczywiście zawsze dobra wiadomość, ale nie oznacza końca sprawy – musimy pamiętać o odpowiedzialności za słowa.
Od czego się zaczęło?
Niemniej wróćmy do początku – wszystko rozpoczęło się od wiadomości, która wpłynęła do Centrum Powiadomienia Ratunkowego. Potem rzecz jasna mieliśmy interwencję, która oznaczała ewakuowanie klientów i pracowników. Interwencja trwała kilka godzin i polegała na przeszukiwaniu budynku (przeszukiwanie budynku to zadanie dla pirotechników i specjalnie szkolonego psa). Gdy stwierdzono, że doszło do fałszywego alarmu, sprawa była prosta – trzeba namierzyć osobę odpowiedzialną za zamieszanie.
Znalezienie osoby odpowiedzialnej za fałszywy alarm okazało się prostym zadaniem (jeszcze tego samego dnia namierzono 35-letniego płocczanina). Podejrzany przyznał się do winy i jak się można domyślić, powiedział, że to był żart. Nawet jeżeli rzeczywiście tak było, w pewnych sytuacjach się nie żartuje. Zresztą wystarczy powiedzieć, że podejrzany usłyszał zarzuty i musi liczyć się z dozorem policyjnym. Naturalnie to cały czas nie wszystko – wywołanie fałszywego alarmu sprawia, że mężczyźnie grozi nawet 8 lat więzienia.