Proces dotyczący głośnego przestępstwa, jakim był napad na konwojenta w Płocku w grudniu 2021 roku, odbija się szerokim echem. Zdarzenie to polegało na zawłaszczeniu kwoty przekraczającej 2,8 miliona złotych, do którego doszło w oddziale firmy kurierskiej DPD. Sprawą zajmuje się płocka Prokuratura Okręgowa, która oskarżyła dwóch mężczyzn, 48-letniego Andrzeja J. i 59-letniego Wojciecha W., proces rozpoczął się przed miejscowym sądem rejonowym w grudniu 2023 roku. Oba strony wygłosiły mowy końcowe podczas wtorkowej rozprawy sądowej, a wyrok zostanie ogłoszony 17 grudnia.
Trzeciego dnia grudnia zakończono postępowanie dowodowe i obie strony miały okazję do wygłoszenia mów końcowych. Andrzej J. i Wojciech W., czyli dwaj mężczyźni oskarżeni o napad i kradzież, byli obecni na sali sądowej. Dotychczas nie przyznali się do winy. Potęgując wagę przestępstwa przez odniesienie do wielkości skradzionej kwoty i stopnia przygotowań, prokurator Jan Sadowski zażądał wymierzenia kary 8 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności dla Andrzeja J., oraz 4 lat dla Wojciecha W. Pełnomocnicy obu oskarżonych wnioskowali o uniewinnienie swoich klientów, argumentując brakiem jednoznacznych dowodów.
Choć mowy końcowej prokurator zaznaczył, że to nie oni byli bezpośrednio na miejscu napadu – co potwierdza monitoring – twierdził, że podzielili role z nieznanymi sprawcami napadu. Wskazał na zakup dwóch samochodów przez oskarżonego Wojciecha W., z których jeden został porzucony i spalony po przestępstwie, a także na odnalezienie nadpalonych banderol skradzionych banknotów na działce Andrzeja J. Prokurator przypomniał też, że śledztwo obejmowało sprawdzenie monitoringu z ulic Płocka i połączeń telefonicznych, co umożliwiło ustalenie związku oskarżonych z napadem.
W trakcie procesu Andrzej J. wyjaśnił, że ukrył banknoty znalezione w jego domu przed żoną. Według jego zeznań pochodziły one od rodziców. Z kolei Wojciech W. stwierdził, że samochody kupił na polecenie Ukraińców, ale nie zna ich nazwisk i nie wiedział, że będą wykorzystane do napadu. Obrona Andrzeja J. twierdziła, że sąd nie może opierać się na wyjaśnieniach oskarżonych, jeśli uniewinni je. Mecenas Bartosz Tiutiunik, obrońca Andrzeja J., podkreślił, że zebrane dowody nie potwierdzają wersji prokuratury, zwracając uwagę na „mankamenty i słabości” zgromadzonego materiału dowodowego.
Obrońcy argumentowali brakiem jednoznacznych dowodów wiążących oskarżonych z napadem. Zaznaczono też, że Wojciech W. mógł nie zdawać sobie sprawy, że zakup samochodów przyczyni się do przestępstwa. Obrońca Wojciecha W. wspomniał także o jego problemach z alkoholem, długach i uzależnieniu od innych osób.
Na koniec procesu Wojciech W. przyznał się do pewnej odpowiedzialności za sytuację w wyniku zakupu samochodów. Natomiast Andrzej J., utrzymując swoją niewinność i zapewniając, że nie jest przestępcą stwierdził: „Nie brałem udziału w żadnym napadzie ani w jego organizowaniu”. W trakcie śledztwa i na rozprawie twierdził, że w czasie napadu przebywał w Hiszpanii i prowadził działalność gospodarczą jako prezes kilku spółek.
Podczas śledztwa stwierdzono, że po napadzie, napastnicy odjechali ze skradzionymi pieniędzmi samochodem dostawczym marki renault kangoo, który porzucony i podpalony został kilka ulic dalej. Dwóch podejrzanych zatrzymano w marcu 2022 roku. Odzyskano część zrabowanych pieniędzy – ponad 400 tysięcy złotych.