Strażnicy miejscy z Płocka, miasta leżącego w województwie mazowieckim, podzielili się informacją o niecodziennym zdarzeniu, które miało miejsce 20 sierpnia, w niedzielę. W obszarze Starego Miasta, patrol straży miejskiej zauważył samochód zaparkowany w miejscu, gdzie obowiązuje zakaz zatrzymywania. Po bliższym przyjrzeniu się pojazdowi, okazało się, że wewnątrz znajdują się dwoje małych dzieci – dziesięcioletni chłopiec i dziewięciomiesięczna dziewczynka. Matka maluchów w tym czasie korzystała z usług pobliskiego solarium.
Kilka minut po godzinie 17:30 straż miejska zwróciła uwagę na auto marki Daewoo Lanos. Pojazd był zaparkowany niedaleko skrzyżowania ulic Sienkiewicza i Bielskiej, na terenie objętym zakazem zatrzymywania. Dodatkowo, samochód znajdował się bliżej niż 10 metrów od skrzyżowania oraz bliżej niż 10 metrów od przejścia dla pieszych – tak przekazała straż miejska w swoim komunikacie.
Niespodziewanie, w samochodzie strażnicy ujawnili dwoje małych pasażerów. Gdy strażniczki podeszły bliżej, dziesięciolatek wyjaśnił im, że matka poszła do solarium, a on opiekuje się swoją dziewięciomiesięczną siostrą. Jak relacjonuje st. insp. Jolanta Głowacka ze straży miejskiej w Płocku, choć szyby były otwarte, panowało tam duszne upały.
Po dziesięciu minutach do auta powróciła 36-letnia kobieta, która przyznając się strażniczkom, że poszła do solarium na osiem minut. Wydawało się jej to wystarczająco krótkim czasem aby zostawić dzieci same w samochodzie – zwłaszcza, że zostawiła kluczyki w stacyjce. Jak twierdziła, nie spodziewała się interwencji straży miejskiej.
St. insp. Jolanta Głowacka poinformowała, że sprawą zajmie się Sąd Rejonowy Wydział Rodzinny i Nieletnich. To on oceni czy kobieta doprowadziła do sytuacji zagrażającej zdrowiu swoich dzieci.