Mały pies, porzucony przez swojego właściciela w rozgrzanym do czerwoności samochodzie, był bliski doznania tragicznego ciosu upału. Przestraszone zwierzę desperacko poszukiwało ulgi w niewielkim kawałku cienia, zmagając się z dusznością. Tymczasem właściciel wpadł w szał podczas interwencji ratunkowej. Cała sprawa miała miejsce na parkingu w Płocku, gdzie kierowca volkswagena zostawił swojego pupila uwięzionego w nagrzanym pojeździe przed hipermarketem na osiedlu Podolszyce.
Jak relacjonuje Jolanta Głowacka, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Płocku, choć okna samochodu były lekko opuszczone, nie zapewniało to wystarczającego bezpieczeństwa dla psa. Z temperaturą dochodzącą do niemal 30 stopni i samochodem stojącym bezpośrednio na słońcu, wnętrze pojazdu przypominało piekarnik.
Według strażników miejskich, przez szybę można było zauważyć, że pies wyraźnie borykał się z trudnościami, ciężko dysząc i rozpaczliwie poszukując cienia. Głowacka informuje, że świadek zdarzenia utrzymywał, że pies był zamknięty w samochodzie przez ponad godzinę.
Strażnicy zawiadomili ochronę sklepu, która poprzez megafon wezwała właściciela pojazdu. Do zdumienia funkcjonariuszy, mężczyzna nie tylko nie usiłował wyjaśnić swojego postępowania, ale wręcz wpadł w szał.
Jak podaje rzecznik Straży Miejskiej w Płocku, 46-letni mężczyzna z gminy Słubice zaczął obelżywie krzyczeć na mundurowych, zarzucając im robienie sensacji z interwencji i twierdząc, że to „tylko pies”. Powiedział im, aby zajęli się innymi sprawami, ponieważ według niego „nic się nie stało”.
Mężczyzna otrzymał mandat za swoje agresywne i obraźliwe zachowanie wobec strażników miejskich, ale odmówił jego przyjęcia. Sprawa ma zostać skierowana do sądu. Zgodnie z procedurą, interweniująca policja będzie kontynuować działania w tej sprawie.